
6 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: przed publikacją
24 godziny w pociągu vol. 2
Tanio na półwysep rozmaitości
Trzecia klasa przerobiona, a dalej jest już tylko lepiej.
Klasa druga, czyli kupe, jest droższa o niecałe 100 hrywien. Skok jest jednak wyraźny. Dostajemy miejsce w zamykanym na zamek 4-osobowym przedziale, w oknach firanki, wszędzie miękkie dywaniki, jest nawet obrus na stoliku. Niczego takiego nie uświadczymy w plackarcie. Ogrzewanie też lepiej działa. Jest ciszej, przytulniej, na górnych łóżkach o niebo więcej miejsca. Nie trzeba też biegać po koce, bo są już w skrytce na górze. Każdy ma też swoją małą lampkę. I chociaż dzielimy teraz przedział tylko z 3 innymi osobami, integracja jest niejako wymuszona. Trudno nie rozmawiać, chyba że jest się zupełnym gburem, który nie odpowie nawet na dzień dobry. I tak przez całą dobę. Dobre dla rodzin z dziećmi albo pary zmęczonej spaniem pod namiotem. Te 100 hrywien więcej naprawdę robi dużą różnicę.
Zostaje już tylko klasa 1, czyli luks. Cena wzrasta do 666 hrywien. Dwa łóżka w przedziale, ślicznie wygląda na zdjęciach, według znajomej konduktorki ma dziwnych pasażerów. Jako że nigdy nie jechałam, ciężko powiedzieć coś więcej, nie powtarzając zdań z przewodnika.
A sama podróż? Zawsze chciałam pojechać którymś z tych dalekobieżnych pociągów. Na Syberię, gdzieś do Rosji… a ciągle dostaje mi się Krym. I dobrze, więcej w pociągu bym nie wytrzymała. Tyle się słyszy o tych wspaniałych eskapadach, kiedy to jest się w drodze dwa tygodnie… Jak to powiedział jeden z podróżników – bzdura. Po jednej dobie robi się śmiertelnie nudno i tyle, ale nikt tego oficjalnie nie przyzna. Cóż, nawet te 24 godziny na Krym bywają nudne. Przede wszystkim dużo się śpi, jeżeli są ku temu warunki. Zawiera dziwne znajomości, czyta książki i je. Na przystankach można uzupełnić zapasy, bo na perony wylegają babuszki z boskimi pierogami (które my nazywamy ruskimi), czeburiakami, owocami, rybami… i skarpetami, polarami, zegarkami. Tylko szkoda, że nie mają tego świetnego, krymskiego wina.
Gdzieś w trasie. Są i ryby!
(A.Kozlowska)
Gdzieś w trasie. Są i ryby!
I na deser ostatnia sprawa. Jak to jest z dostępnością tych biletów? W praktyce da się je kupić tego samego dnia. Ba, nawet pół godziny przed odjazdem. Poza sezonem tym bardziej, ale w sezonie też. Musimy tylko znać rosyjski (ukraiński w Symferopolu raczej nie przejdzie). Upatrujemy sobie kasę, gdzie kasjerka wygląda przyjaźnie i jest skłonna do współpracy. Mówimy, że czekamy na bilet do Lwowa, pani sprawdza – nie ma. Czekamy dalej, stojąc sobie grzecznie po lewej stronie od okienka. Jeżeli trafiliśmy dobrze, pani w kasie co chwila będzie odświeżała wyszukiwanie i jest szansa na bilet. Musimy tylko uzbroić się w cierpliwość i nie dać wepchnąć się bezczelnym typom. Bądźmy też przygotowani na zmianę klasy, bo najczęściej zwalniają się miejsca w kupe. Na samej zmianie rezerwacji dużo nie stracimy – wymieniając bilety kupe dla dwóch osób, dopłaciłam zaledwie 30 hrywien. Złota zasada – bądźmy mili. Tak naprawdę. Nauczmy się grzecznościowych zwrotów, choćby z tego małego słowniczka w przewodniku. To otwiera drogę. I zamiast do Zaporoża, pani w kasie aż do skutku będzie szukać dla nas biletu do samego Lwowa. A w Zaporożu wyląduje bezczelny, wpychający się facet.
Nie poruszałam tematu pociągowych toalet, bo o tym pewnie powstały już prace magisterskie :)
- Jak sobie radzić z chorobą lokomocyjną
- Oszukany autostop
- Berlin, Bartysława, Praga, Wiedeń
- 24 godziny w pociągu vol. 1
- Autostopem po Europie. Czym to się je? Część VI – co ze sobą zabrać.
- Autostopem po Europie. Czym to się je? Część III – jak już złapiesz.
- Autostopem po Europie. Czym to się je? Część II – zanim złapiesz.
- Autostopem po Europie. Czym to się je? Część I – bagaż.