Daleko w górach
3 osoby
Moderatorzy:
    Agata Antisaina
Autorzy strony:
    Agata Antisaina
Subskrybenci:
    Ola Agata Antisaina

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

W bikini i traperach na aragońskim szlaku

Rzut kamieniem od hiszpańskiego miasteczka Beceite wznosi się urokliwe pasmo górskie Ports de Tortosa. Krótka wycieczka w jedną ze znajdujących się tam rzecznych dolin może być zaskakująca.

Aragonia słynie z upalnego lata. Niestety nie inaczej jest na szlaku, prowadzącym w górę rzeki Ulldemó. Żar leje się z nieba, a otaczające dolinę wapienne skały nie zawsze dają upragniony cień. Obuci w mocne górskie buty zastanawiamy się, jak wytrzymamy następne trzy godziny w Ports de Tortosa.
 

Szlak początkowo nie jest wymagający, co pozwala podziwiać krajobraz. Białe szczyty wybijają się na tle mocno błękitnego nieba, rzeka wije się malowniczo między kamieniami, co chwila musimy ją przekraczać. W miejscach, gdzie woda robi się nieco głębsza, do skalnych ścian przymocowano wąskie drewniane pomosty. I tak co chwila któreś z nas ląduje w wodzie, nie patrząc pod nogi zbyt uważnie. Po jakimś czasie robi się trudniej, wspinamy się na ogromne głazy, pozbawione jakichkolwiek ułatwień. Szlak coraz bardziej przypomina typowo górski. W końcu nasz znajomy oznajmia, że czas ściągnąć ubrania. Przed nami wyrastają pionowe skalne ściany w kształcie iglic, a między nimi głęboka kobaltowa woda. Dalszą część szlaku można pokonać tylko wpław. Rzeka jest niesamowicie zimna, ale szybko o tym zapominamy. Nikt z nas nigdy nie był w takim miejscu. Płyniemy powoli, podziwiając liczne formacje skalne. Rzeka wije się, właściwie już dawno straciliśmy orientację, w jakim kierunku w ogóle płyniemy. W końcu robi się płytko, szlak znów staje się lądowy. Ale nie idziemy dalej, wracamy wpław do naszych ubrań.
 

Droga powrotna tym samym szlakiem jest trudniejsza do pokonania. Nie z powodu tego, że idziemy w kostiumach kąpielowych i traperach, co musi wyglądać zabawnie. Wejście na niezabezpieczone głazy i ściany jest łatwiejsze niż zejście z nich, wymagające pewnych rąk. W Polsce z pewnością w wielu miejscach przytwierdzono by klamry lub łańcuchy. Aragończycy są widocznie lepszymi wspinaczami. Dobrze, że i my mamy doświadczenie.
 

W ciągu kilku godzin spotkaliśmy zaledwie kilkunastu turystów, w tym kilkoro dzieci (zastanawialiśmy się, jak one schodziły z tych głazów?!) – szlak nie jest bardzo popularny. Tym lepiej dla podróżników uciekających od zatłoczonych miejsc. Najłatwiej dotrzeć tam z pobliskiego Beceite, pytając miejscowych. Przy wejściu na szlak warto zapoznać się z tablicą informacyjną.

  • Wpław Wpław (A.Kozłowska)
  • (A.Kozłowska)