18 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
"Spadochroniarki"
świat, który zniknął
Czy ktoś wie kim były charakterystycznie wygladające na ulicach Kielc "spadochroniarki"? Tym mianem określano kobiety w charakterystycznych pasiastych zapaskach, które zamiast plecaka na ramionach nosiły prześcieradło, w które pakowały wiktuały, które sprzedawały w mieście .Każda rodzina miała swoją dostarczycielkę, która przez cały rok we wtorki i piątki (dni targowe) pojawiała sie przynosząc mleko, ser masło, jajaka, grzyby, jagody itp. Kobiety te - mieszkanki okolicznych wiosek, pieszo docierały do miasta z charakterysycznymi tłumokami na plecach, niekiedy to było z 10 km w jedną stronę bo PKS nie wszędzie docierały. Smak tamtych produktów był fenomenalny, a były to rzeczy najprostsze z możliwych. My też mieliśmy swoją "spadochroniarkę" M., dla której te dwa dni w tygodniu to było swosite święto, bo wreszcie na parę godzin się wyrywały do miasta, wprawdzie z ciężkim tłumokiem, ale zawsze to była jakaś odmiana w codziennej robocie od świtu do zmierzchu. Nawet najmniejszy pasek ziemi był uprawiany, bo przynosił pieniądze na utrzymanie rodziny. Przez całe moje dziecństwo w domu nie kupowało się mąki w sklepie, śmietany, owoców, warzyw i ziemniaków, nawet grzyby i zioła pochodziły z pól i łąk. Nawiązywał sie rodzaj więzi pomiędzy dostawcą , a odbiorcą, który trwał latami z obopulną korzyścią. Przychodziła do nas później córka M., ale na tym koniec. Później tereny, skąd pochodziły pyszności zostały włączone do miasta, a ziemia zaczęła leżeć odłogiem. Nikomu nieopłaca się trzymać drobiu (bo brudzi kostkę), po mleko czy inne produkty jedzie się do sklepu. I tak charakterystyczne świętokerzyskie pasiaki - cienkie pasy pól można oglądać tylko na starych fotografiach.
Co roku obserwuję jak pola, które kiedyś ktoś czyścił, karczował, zabierał z nich plny wolno, ale systematycznie zarasta las, który upomina się o swoje.
Nasz M. nie miała książeczki sanepidu, a produkty wytwarzała tak samo jak jej poprzedniczki i nigdy nikomu nic nie zaszkodziło, a z higieną to bywało różnie. Wiem, że te poletka były mało wydajne i w dzisiejszych czsach taki rodzaj gospodarki jest nieopłacalny, ale trochę żal, że nic się już na wsiach nie opłaca. Świat "spadochroniarek" zniknął bezpowrotnie wraz ze smakiem masła owiniętego w liście chrzanowe i chleba z cudownie chrupiącą skórką i podpłomykami. Mzag
Takich małych poletek było kiedyś wokół Kielc naprawdę dużo. Teraz, pojedyncze, można zobaczyć np. obok Wietrzni. (ruda)