Autor olekc
subskrybuj autora
(subskrybuje: 2 osoby)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 72 (+294/-0)
Komentarze 8 (+0/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

07/03/12 publiczna

Hong Kong - wierzenia

Ofiara dla boga chodnika

Jak już pisałem w wielu notatkach wcześniej, w Hong Kongu można podziwiać świat podobny do tego, przedstawionego w Gwiezdnych Wojnach lub innych filmach SF. Ludzi jest za dużo a chodniki, zamiast iść po ziemi, zawieszone są pomiędzy wieżowcami. Wszystko jest klimatyzowane, tak, że wchodząc tylko do sklepu można się przeziębić a wychodząc ugotować. Każda część miasta połączona jest dobrze rozwiniętą siecią metra a połowa samochodów to taksówki, między którymi mkną piętrowe tramwaje. Wszystko to dzieje się w lesie wieżowców a maszyny budowlane, znajdujące się w pobliżu wody, pracują dzień i noc, żeby wydrzeć morzu jeszcze kawałek lądu. W mojej opinii, gdyby dodać tam kilka przelatujących samochodów i dziwacznych kosmicznych stworów, można by pomyśleć, że jest się dawno temu w odległej galaktyce.
 

(Olek)

 
Ten szokujący nowoczesnością świat jest o wiele młodszy od naszego i nie przechodził tej samej drogi ewolucyjnej, jaką przeszła Europa. Hong Kong był jeszcze do niedawna kolonią brytyjską, co można zobaczyć na każdym kroku, a z drugiej strony ma za sobą bardzo długą historię i tradycję.

Hong Kong znajduje się na skrzyżowaniu 3 światów: kultury chińskiej, nowej kultury chińskiej czyli pogoni za pieniądzem i kapitalizmem, i kultury zaadoptowanej od anglików, podczas czasów kolonialnych.

Nowoczesną kulturę chińską, czyli ślepe kopiowanie wzorców zachodnich, można zauważyć na pierwszy rzut oka. Co druga osoba w HK ma na sobie garnitur, każdy gdzieś biegnie a otoczeni są wieżowcami sięgającymi chmur.

Pozostałości po kolonializmie można także zobaczyć na każdym kroku. Są to charakterystyczne budynki schowane gdzieś pomiędzy wieżowcami, urzędowy język angielski i dziwaczna kuchnia. Zostałem przez kolegę chińczyka zaproszony na typowe Hongkońskie danie. Był dumny gdy pokazywał mi, jakich smakołyków można tam skosztować. Nie pamiętam niestety, jak dokładnie to miejsce się nazywa, ale o stolik tam bardzo trudno a jedzenie było wyjątkowo paskudne. Zostałem dumnie poczęstowany zupą fasolową i przesoloną, potwornie tłustą jajecznicą. Kolega wytłumaczył mi, że jest to wyciągnięte w chiński sposób, to co najlepsze z kuchni angielskiej.

Pozostałości starej kultury chińskiej trudniej znaleźć w HK, niż mogłoby się to wydawać. Chińczycy nie są dumni ze swoich starych tradycji i z większą dumą pokazują to, co udało im się skopiować „lepiej” od zachodu, niż to, co pielęgnowała ich kultura przez wieki.

Pierwsze, co się rzuca w oczy, to brak numeru 4. Czwórka według Chińczyków jest pechową liczbą, a słowo cztery jest wymawiane w podobny sposób, co słowo śmierć. Przez przesadną przesądność Chińczyków, niektóre wieżowce mają nawet 80 pięter, ale 20 pięter między 30 a 50 jest wyciętych z numeracji, aby nikt nie zorientował się, na które piętro przypada liczba 40, lub broń boże 44. Tak samo jest z numeracją domów. Nagle obok numeru 33 wyrasta numer 60.

Druga rzecz spotkana przeze mnie, to ofiary składane bogom. Natknąłem się pewnego razu na talerz z owocami i upieczonym w całości kurczakiem stojący na chodniku. Kiedy zacząłem pytać przechodniów, o co chodzi, zostałem poinformowany, że była to ofiara złożona bogowi tego chodnika. Coś, co w Europie zdziwiłoby, w Hong Kongu było zupełnie normalne.
Był to dla mnie pierwszy szok. Nie mogłem uwierzyć, że społeczeństwo tak nowoczesne, żyjące w tak nowoczesnym świecie, w dalszym ciągu składa ofiary bogom chodników.

Kolejnym szokiem było dla mnie natknięcie się na wróżbitów. Szedłem sobie przez Hongkong w pobliżu zachodniego brzegu. Robiło się już ciemno, a ja postanowiłem trochę pozwiedzać bez celu. Natknąłem się na grupę starszych kobiet, siedzących na ziemi, pod jednym z wiaduktów. Przed każdą kobietą siedziała na ziemi osoba w garniturze lub elegancko ubrana. Naokoło paliły się kadzidełka a za osobami siedzącymi ciągnęła się się spora kolejka ludzi. Każda ze starszych kobiet robiła coś innego. Jedna waliła kapciem w ziemie, inne podawały do wylosowania patyczki, wystające z kubka, lub robiły inne dziwne rzeczy, które ciężko opisać.
Był to dla mnie kolejny szok, że w tak rozwiniętym miejscu jak Hongkong, ci bogaci ludzie, pracujący nieraz w finansach i w bankach, ustawiają się w kolejkach, żeby zaciągnąć rady u ulicznej wróżbitki.

Wyglądało to niesamowicie i żeby trafić na takie zjawiska, trzeba po prostu iść przed siebie i się zgubić. Inaczej nic niesamowitego nie da się zobaczyć, bo Chińczycy bardzo niechętnie chwalą się swoją prawdziwą kulturą przed turystami.

  • (Olek)
Ostatnio komentowane notatki autora:
24/05/2012 olekc

Zapiekanka w Krakowie

Plac Nowy
3 komentarze, ostatni z 21/09/2014 od pinot
12/12/2011 olekc

Zwiedzanie Mediolanu

3 komentarze, ostatni z 30/05/2014 od Biedrona