KomentatorAutorWydawca Ola
subskrybuj autora
(subskrybuje: 5 osób)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 258 (+349/-0)
Komentarze 424 (+158/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

01/04/14 publiczna

Ustrój plemienny

ani demokracja ani tyrania

O barbarzyńskiej Europie sprzed czasów Karola Wielkiego wiemy niewiele. Dopiero ogień i miecz idące przed chrześcijaństwem przyniosły tej części Europy pismo, a co za tym idzie historię spisaną. Jednak nawet gdy kultura pisma przyszła w te rejony - była ona naznaczona zawsze piętnem obcej kultury i obcych standardów. Mimo tych trudności jesteśmy jednak w stanie coś niecoś powiedzieć o kulturze "barbarzyńców".

(Alphonse-Marie-Adolphe de Neuville [Public domain], http://commons.wikimedia.or...)

Gdy w VIII wieku Karol Wielki podbił Sasów, wprowadził system administracyjny oparty na zewnętrznych urzędnikach którzy mieli administrować podbitymi przez niego ziemiami (tak zwany system komesowski). Jednak Sasi okazali się dla dla nich orzechem nie do zgryzienia - nikt nie chciał podporządkowywać się wydanym przez ich wyrokom. W końcu Karol Wielki ustąpił i przyzwolił na sądownictwo sąsiedzkie - i tylko sprawy wyjatkowo trudne miały trafiać przed jego oblicze.

Sady sąsiedzkie były oparte w przypadku Sasów na dwóch podstawowych zasadach. Po pierwsze - była zasada bezwzględnego podporządkowania się wyrokowi "sądu". Po drugie - jeśli delikwent nie chciał respektować decyzji "sądu", to sąsiedzi mieli obowiązek zebrać się i jednomyślnie zdecydować o spaleniu domu winowajcy. 

(Alphonse-Marie-Adolphe de Neuville [Public domain], http://commons.wikimedia.or...)

inny, acz podobny przykład, możemy znaleźć w przypadku Luciców (zachodnich Słowian). U nich zasada jednomyślności szła nawet o krok dalej - w trakcie wiecu decyzja musiała zapaść jednomyślnie. Jeśli znalazł się jakiś oponent to bito go kijami tak długo, aż zmienił zdanie. Gorzej jednak działo się, jeżeli w trakcie wiecu wyraził swoje poparcie dla jakiejś decyzji, a potem (już po wiecu) wyłamywał się i jawnie sprzeciwiał się jej realizacji. Wtedy jego domostwu groziły grabieże i podpalenia. 

Jednak te wszystkie działania odbywały się w ramach nie przymusu administracyjnego, lecz przymusu kolektywnego, podejmowanego przez całą społeczność, a nie przez osobę wyznaczoną w tym celu. Identyfikacja z decyzją wspólnoty musiała być w tym wypadku pełna - nie szemramy pod nosem po fakcie - bo podjęliśmy tę decyzję wspólnie, razem. Grupa potrzebowała takiej jednomyślności żeby przetrwać.

Podsumowując - duch kolektywizmu - dziś łączony głównie z krajami azjatyckimi - nie był zatem obcy średniowiecznej Europie.