EwZK
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka
subskrybuj autora
(subskrybuje: 0 osób)

subskrybuj autora, jeśli chcesz otrzymywać informacje o jego nowych notatkach.

Wpisy:
Notatki 2 (+2/-0)
Komentarze 1 (+0/-0)
RSS RSS
Zarejestruj się

19/05/14 publiczna

Na koniec świata

Podróż do Ziemi Świętej

Nieodmiennie fascynuje mnie zapał i brawura, jakie musiały cechować pierwszych krzyżowców idących na odsiecz braciom w wierze żyjącym pod panowaniem muzułmańskim. Zdaje się, że ci często niepiśmienni rycerze, którzy spędzali swe życie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od rodzinnego domu, nawet nie wyobrażali sobie czym jest wyprawa do oddalonego o kilka tysięcy kilometrów świata.

To musiało być wielkie logistyczne przedsięwzięcie, które mogę porównać jedynie z wyprawą Aleksandra Wielkiego do Indii lub Hannibala na Rzym. Aby zgromadzić pieniądze na podróż możni zastawiali swe włości, biedniejsi sprzedawali co mieli i liczyli na wsparcie wielmożów. Jednak zanim mogli pomyśleć o finansach, musieli ubiegać się o pozwolenie na wyjazd u swojego biskupa oraz w przypadku młodych mężów… u żony.
O tym, jak kosztowne było to przedsięwzięcie może zaświadczyć choćby przykład obrosłego legendą doskonałego krzyżowca księcia Dolnej Lotaryngii Gotfryda z Bouillon, który by wyposażyć swoje hufce i siebie sprzedał swe dobra Rosay i Stenay nad Mozą, zastawił u biskupa Leodium zamek w Bouillon, a nawet posługując się szantażem zdobył znaczną kwotę od tamtejszych Żydów.
Po zwołaniu rycerzy, giermków, pomocników, służby, zapakowaniu wozów należało jeszcze wybrać właściwą drogę, a do wyboru była przeprawa lądowa lub morska. Obie równie żmudne i niebezpieczne. A warto pamiętać, że ówczesne mapy nie dość, że były rzadkie, to w dodatku bardzo niedokładne i faktycznie poruszano się zniszczony szlakami wybudowanymi jeszcze za czasów Imperium Rzymskiego oraz korzystając z wiedzy geograficznej i pomocy kupców.
Gotfryd z Bouillion Gotfryd z Bouillion (Maestro del Castello della Manta)

Po Morzu Śródziemnym poruszano się wywrotnymi galerami, o konstrukcji niemal niezmienionej od czasów rzymskich. Przeprawa taka była wyjątkowo niebezpieczna i często kończyła się zatopieniem jednostki i śmiercią pasażerów. Los rozbitka spotkał m.in. młodszego syna króla Francji, Hugona hrabiego Vermandois, który stracił niemal cały swój hufiec oraz dobytek po tym, jak na morzu rozpętała się burza. Część statków z wynajętej przez niego flotylli zatonęła zabierając ze sobą wszystkich pasażerów. Sam książę przeżył, a morze wyrzuciło go na brzeg kilka kilometrów od Dyrrachium, gdzie odnaleźli go wysłannicy Jana Komnena, namiestnika miasta.
Podczas całego ruchu krucjatowego wielokrotnie dochodziło do sytuacji, gdy długo wyczekiwana odsiecz bądź prowiant nie docierały do walczących, ponieważ morze zabierało całe flotylle.

 

 

 

Wiosłowo - żaglowa galera bizantyńska dromor Wiosłowo - żaglowa galera bizantyńska dromor

 

Podróż lądem – znacznie dłuższa niż ta morska – sprawiała, że dochodziło do braków w zaopatrzeniu, przez co rycerze dokonywali wypadów łupieżczych na pobliskie osady, których konsekwencją były bitwy z tubylcami. Drogę lądową wybrał m.in. wspomniany Gotfryd i jego bracia. Hufiec ruszył z Lotaryngii przez Węgry śladem krucjat ludowych* i od granicy węgierskiej był eskortowany najpierw przez rycerzy króla Kolomana, następnie przez straż cesarską. To uchroniło mieszkańców przez gwałtami i ograbieniem, jednak już podczas postoju pod Konstantynopolem Frankowie pozbawieni wystarczających dostaw prowiantu regularnie grabili pobliskie wsie, co doprowadziło do jawnego konfliktu z Pieczyngami pełniącymi na tym terenie rolę milicji carskiej. W konsekwencji Gotfryd zaatakował sam Konstantynopol, co zmusiło cesarza do wystawienia przeciwko niemu oddziału wojska, które bez trudności rozprawiło się z oddziałami krzyżowca. W tej niepotrzebnej potyczce zginęło wielu zacnych rycerzy.
Kolejnym przeciwnikiem krzyżowców była temperatura. Nie nawykli do regularnego mycia Frankowie, ubrani w grube sukna i skóry, nie potrafiący zachować podstawowych zasad higieny, równie łatwo co od ran bitewnych padali m.in. na dyzenterię.


* O fenomenie krucjat ludowych opowiem w innej notce.

Ostatnio komentowane notatki autora:
19/05/2014 EwZK

Na koniec świata

Podróż do Ziemi Świętej
2 komentarze, ostatni z 21/05/2014 od EwZK