Kominy
Fakty i mity o dymie
Ciągle słyszymy, że szkodzimy naszej planecie. Od paru lat sygnały te dobiegają do nas coraz dobitniej, a szczyt osiągnęły w 2007 roku, kiedy to Al Gore otrzymał pokojową nagrodę Nobla za badania nad globalnym ociepleniem. Globalne ocieplenie kojarzy się z dymem, fabrykami, samochodami. Według badań Gore’a udział w emisji gazów cieplarnianych rozkłada się następująco: 27% transport, 21% przemysł, 20% budynki.
Najbliższe jest nam zagadnienie smogu. Przecież te 20% gazów (budynki) to miasta, w których mieszkamy, do tego dochodzi znaczna część transportu. Smog jest bardziej lokalny niż globalne ocieplenie , odczuwamy go na co dzień w sezonie grzewczym, a często nawet widzimy. Szczególnie Kraków boryka się ostatnio z tym bolesnym problemem. Skąd się bierze?
Elektrociepłownia Jaworzno III widziana znad Pogorii IV (M. Jabłoński)
Przyjrzyjmy się bliżej elektrowni cieplnej. Na początek budowa komina i rozróżnienie go od chłodni kominowej. Komin jest wysoki i smukły, chłodnia kominowa niższa i przysadzista. Napędzana gorącym powietrzem i parą wodną turbina zamienia ciepło na energię mechaniczną, przekazuje wałem do generatora, który zamienia energię na elektryczną. Tyle w telegraficznym skrócie o elektrowni, wróćmy do roli kominów.
Chłodnia kominowa przyjmuje zwykle kształt hiperboloidy obrotowej, w Polsce osiągającej przeciętnie wysokość do 100m i średnicę około 50 (największa pracuje w Elektrowni Bełhatów – 180m wysokości i 118,6m średnicy). Jej zadaniem jest odbieranie nadmiaru ogrzanej wody (w tym wypadku pary wodnej) i częściowo skraplanie jej, chłodzenie i oddawanie do dalszego obiegu, a częściowo odparowywanie. Tak więc tzw. „biały dym” z dużych, przysadzistych „kominów”, to zwykła para wodna.
Elektrownia Jaworzno III (Petr Štefek, http://pl.wikipedia.org/wik..., CC BY-SA 2.5)
Współczesne kominy mają zwykle kształt ściętego stożka. Rzadko stawia się już kominy jednoprzewodowe. Starsze, szczególnie ceglane, mogą być jeszcze w kształcie wieloboku czy kwadratu. Wysokość komina nigdy nie jest przypadkowa. I nie chodzi tylko o to, by spaliny latały wysoko i jak najmniej szkodziły nam oraz środowisku. Choć tak próbuje się nam, ekodzieciom, to zagadnienie przedstawić. Wysokość zapewnia dobry ciąg w kominie, tzw. zug. Im komin wyższy, tym wyższą temperaturę osiąga się w piecu (kotle). Szacuje się, że 1m wysokości komina to o 4C wyższa temperatura w kotle. Przez różnicę gęstości powietrza (zimnego na zewnątrz i gorących spalin w środku) wytwarza się naturalny ciąg (podciśnienie), który zasysa powietrze do paleniska. Stąd potrzeba jak najwyższej temperatury w kotle oraz dobrej izolacji komina. Z tej zależności wynika również czas wymagany do uruchomienia elektrowni, o którym wspominał Mateusz przy opisie elektrowni szczytowo-pompowej Porąbka-Żar (http://beta2.bywajtu.pl/strony/w-ciaglym-ruchu/notatka/gora-zar/). Komin oprócz doprowadzania powietrza do paleniska, mimo potężnych filtrów odprowadza gorące spaliny na zewnątrz, do atmosfery. Dwutlenek siarki, tlenki azotu, tlenek węgla, metale ciężkie i masę innych.
Kominy elektrowni w Kopenhadze (Thomas Rousing, https://www.flickr.com/phot..., CC BY 2.0)
Jak wiadomo, elektrownie w większości znajdują się przy miastach, w końcu to miasta, a nie pola i lasy potrzebują ciepła. Byłoby bardzo źle, gdyby wymienione spaliny dostawały się bezpośrednio do organizmów ludzi. Właśnie ta wysokość kominów pomaga nam przeżyć, spaliny rozchodzą się po znacznej powierzchni, w rezultacie szkodząc wszystkiemu po trochu. Co się stanie, jeżeli nie będzie wiatru i taka chmura będzie tkwić nad miastem i nad naszym domem? Spokojnie, zdarza się to bardzo rzadko. Na wysokości ponad 100m praktycznie zawsze wieje wiatr, co można zaobserwować choćby po dymie ulatniającym się z komina.
Urocze ceglane kominy często żyją drugim życiem jako reklamy (Tim Green, https://www.flickr.com/phot..., CC BY 2.0)
Czy jednak rzeczywiście nic nam nie grozi, jak przekonują nas przedsiębiorcy? Cóż, wymienione spaliny łączą się z powietrzem, wodą i innymi gazami, reagując. Najniebezpieczniejszy jest związek dwutlenku siarki z wodą, np. parą wodną wydobywającą się przecież w dużych ilościach z chłodni kominowej. To połączenie daje kwas siarkowy, bardzo szkodliwy dla ludzi, zwierząt, roślinności i obiektów inżynierskich, szczególnie metalowych elementów, które szybciej rdzewieją. To przez takie połączenia tworzą się kwaśne deszcze, postrach miast i lasów (powstają w reakcji wody z pochłoniętymi z powietrza gazami, np. tlenkami siarki czy azotu oraz dwutlenkiem węgla uwalnianymi wraz ze spalinami).
Jednak to nie kominy przemysłowe szkodzą nam najbardziej. Smog w miastach tworzą jego mieszkańcy, opalający swoje domostwa i jeżdżący samochodami. To właśnie te spaliny szkodzą nam najmocniej i najdłużej utrzymują się na ulicach. To nie dym (a na pewno nie para wodna z chłodni) sprawia, że musimy myć okna co kilka dni. Nawet Al Gore, teraz uwikłany w kilka afer, i jego badania przytoczone na początku tekstu wskazują, że około połowa emisji gazów produkowana jest właśnie przez tych najmniejszych, użytkowników samochodów, kolei i ogrzewających swoje domy.
(Craig Sunter (Thanx a Million!), https://www.flickr.com/phot..., CC BY-ND 2.0)