Z wizytą na Kaukazie
8 osób
Moderatorzy:
    Agata Ola
Autorzy strony:
    Agata Ola Mateusz
Subskrybenci:
    Grzania bt Ola Agata Antisaina Mateusz Malgorzata blacknona

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

Gruzińska Droga Wojenna

Przejazd z Tbilisi do Kazbegi (dzisiaj Stepancminda, ale nadal miejscowość jest bardziej znana pod starą nazwą) to punkt, który zazwyczaj mają do odhaczenia wszyscy turyści w Gruzji. Taki Kaukaz dla ubogich, w 40 minut można podejść do Cminda Sameba (o którym możecie przeczytać tu i tu) i popatrzeć na Kazbeg. Większość z niekoniecznie świadomych turystów nawet nie wie, że pokonuje bardzo stary szlak, w XIX wieku ochrzczony Gruzińską Drogą Wojenną. Droga zachwycała i zachwyca miliony, inspirując artystów, na czele z Puszkinem, Tołstojem i Dumasem.

Takie widoki na wojennej drodze to codzienność Takie widoki na wojennej drodze to codzienność (M.Oddvik, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-2.0)

Przejazd tą drogą to atrakcja sama w sobie. Mimo tłumu turystów w Kazbegi i Ananuri (polecam wieczory i poranki, jest o niebo lepiej), nadal uważam, że przejechanie się tą trasą to punkt obowiązkowy. Głównie dlatego, że to właściwie Gruzja w pigułce – jeśli jest się tu krótko, siłą rzeczy nie zobaczy się wiele. A na tym widokowym szlaku znajdą się zarówno monastyry, jak i młoda jak na Gruzję twierdza – i góry, w roli głównej. Jest też Gudauri, ciągle modernizowany ośrodek narciarski z całkiem przyzwoitymi trasami. Główne punkty programu, poza górskimi krajobrazami, to monastyr Dżwari, twierdza Ananuri nad przepięknym sztucznym jeziorem, całkiem subiektywnie pomnik przyjaźni gruzińsko-rosyjskiej niedaleko Gudauri i wspomniany monastyr Cminda Sameba ponad Kazbegi. Mało kto jedzie dalej, a szkoda – znajdujący się między Kazbegi a rosyjską granicą Wąwóz Darialski robi wrażenie. Dawniej właśnie to miejsce było najtrudniej pokonać.

Monumentalny pomnik przyjaźni gruzińsko-rosyjskiej to świetny punkt widokowy Monumentalny pomnik przyjaźni gruzińsko-rosyjskiej to świetny punkt widokowy (M.Oddvik, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-2.0)

Gruzińska Droga Wojenna biegnie z Tbilisi do Władykaukazu w Osetii Północnej. Przekraczanie granicy z Rosją może być problematyczne, często jest zamknięta – więc tak naprawdę wszyscy lądują w Kazbegi, nie pokonując pełnych 208 kilometrów. W najwyższym punkcie ma 2379 metrów (Przełęcz Krzyżowa). Zimą jest narażona na lawiny, w najbardziej newralgicznym miejscu zbudowano tunel – w razie gdyby drogę obok zasypał śnieg. Szlak nie jest nowością, chociaż nowością jest asfalt już na prawie całej drodze (gdzieniegdzie jeszcze są prowadzone prace). Pokonywano go już w starożytności, zarówno w celach kupieckich, jak i wojennych. W XIX wieku drogę zmodernizowano (ważną rolę odegrał tu Polak, Bolesław Statkowski) i to wtedy pojawiła się jej dzisiejsza nazwa. Rosja poszerzyła i wzmocniła szlak, by można nim było przerzucać oddziały w czasie przeróżnych wojen, głównie w Czeczenii i Dagestanie. Na polecenie cara Droga Wojenna miała być przejezdna cały rok, a więc w zimie – odśnieżona. Nie jestem sobie w stanie nawet tego wyobrazić, mijając ślady lawin wspinających się już na przeciwległe zbocza (na ich drodze jest oczywiście asfaltowa wstążka).

Dżwari, jedna z pierwszych atrakcji na trasie. Wznosi się nad dawną stolicą Gruzji, oferując genialny widok na okolicę. Dżwari, jedna z pierwszych atrakcji na trasie. Wznosi się nad dawną stolicą Gruzji, oferując genialny widok na okolicę. (Mateusz J.)

Ananuri i dwa charakterystyczne kościoły, zdjęcie z murów twierdzy Ananuri i dwa charakterystyczne kościoły, zdjęcie z murów twierdzy (Mateusz J.)

Trasa jest imponująca. Biegnie dolinami rzek, wspina się na całkiem spore wzgórza, mija jeziora – i ciągle pozwala patrzeć na gruzińskie góry. Widok naprawdę robi wrażenie. Jadąc marszrutką, nie zobaczy się zbyt dużo – okna nie pozwalają na wiele, kierowca nie zatrzyma się tylko dlatego, że chcemy zrobić zdjęcia. Najlepszy będzie własny bądź wynajęty samochód, taksówka albo autostop (ta ostatnia opcja sprawdziła się w moim wypadku). Nie wszędzie można stanąć, bo w wielu miejscach droga nadal jest wąska i bardzo strona, a barierki wyglądają jak zabawki. Mniej więcej w połowie drogi z Ananuri do Kazbegi dobrze zatrzymać się na górską wodę, spadającą niemal wprost na ulicę. Miejsce popularne, ludzie przyjeżdżają tu napełniać całkiem pokaźne bukłaki. Typowe dla tej trasy, prócz widoków, których się nie zapomina, są liczne kolorowe stragany z przeróżnymi wyrobami. Pamiątki, jedzenie, ręcznie dziergane stroje, tradycyjne czapki… co dusza zapragnie. A przy każdym zawinięta w chustę uśmiechnięta babuleńka.

(M.Oddvik, https://www.flickr.com/phot... CC-BY-2.0)

Właściwie szkoda, że droga jest w coraz lepszym stanie (różnica ze stanem sprzed 3-4 lat jest ogromna). Staje się przez to łatwiej dostępna i nie ma już tego dreszczyku emocji na ostrych zakrętach. Dobrze, że krajobraz nigdy (?) się nie zmieni.

Marszrutki odjeżdżają z tbiliskiego dworca Didube, podróż w jedną stronę do Kazbegi (dalej dostać się trudniej) nie powinna kosztować więcej niż 10 lari. Autostop to świetna alternatywa, Gruzja jest w czołówce mojego top 10. Ciepła odzież konieczna nawet w upalne lato. Wiem, trudno uwierzyć, umierając z gorąca w Tbilisi – ale w Kazbegi będzie już naprawdę chłodno.