Z widelcem w podróży
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Ola

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

16/03/12 od olekc

Chińszczyzna we Włoszech

uczta za 10 euro

Jak już pisałem w kilku poprzednich notatkach, w Mediolanie jest bardzo wielu Chińczyków. Stanowią znaczącą część populacji miasta i mają swoją specjalną strefę China Town.

We Włoszech jednak nie tylko Mediolan został zalany przez Chińczyków. W każdym mieście we Włoszech funkcjonuje rozwinięta przez nich społeczność. Na pierwszy rzut oka nie widać ich, ponieważ zawsze siedzą zamknięci w swoich sklepach lub restauracjach. Sami bardzo rzadko są klientami innych restauracji i rzadko spędzają czas z osobami innych narodowości.
 

(Olek)

 
Co bardzo ciekawe, zaobserwowałem, że Azjaci mają ogromne trudności z nawiązaniem kontaktu z osobami pochodzącymi z innych kultur.
Kiedy byłem na wymianie, miałem do czynienia z wieloma studentami z zagranicy. Ogromną część kierunków, takich jak finanse lub rachunkowość, stanowią osoby pochodzące z Dalekiego Wschodu.

Wśród studentów z zagranicy bardzo często tworzyły się grupy składające się z osób różnej narodowości. Powstała też grupa składająca się z dwóch Amerykanów, Chinki, Koreanki, kilku Kanadyjek. Co ciekawe, każda z tych osób miała skośne oczy, mimo tego, że praktycznie żadna z osób pochodzących z Kanady lub Ameryki nie potrafiła powiedzieć ani słowa w językach Dalekiego Wschodu.

Kiedy pojechałem do Hong Kongu i opowiedziałem o moich obserwacjach moi Azjatyccy znajomi nie mogli mi uwierzyć. Sami uważali siebie za osoby bardzo otwarte. Prawda jest taka, że Azjaci za granicą zawsze trzymają się razem a wchodzący w interakcje z białymi są rzadkością. Ma to swoje minusy, ale ma też swoje plusy.

Bardzo trudno jest nawiązać z Chińczykami kontakt, jeżeli nie robimy właśnie zakupów w ich sklepie. Chińczycy, dzięki swojemu zamknięciu, zachowują swoją kulturę i swoje zwyczaje i nigdy się nie italianizują.
 

(Olek)

 
Kiedy idziemy do Chińskiej restauracji, możemy mieć pewność, że jedzenie będzie przyrządzone według tradycyjnych przepisów a kelner będzie miał trudności z dogadaniem się z nami. Aby tego doświadczyć nie trzeba koniecznie jechać do China Town. Wystarczy gdziekolwiek pójść do chińskiego WOOK. Czasem jest napisane na szyldzie wook sushi ale tak naprawdę jest to po prostu chińszczyzna.

W większości restauracji wook, płaci się tylko 10 euro i można zamawiać różnego rodzaju potrawy w nieskończoność. Jest to zupełnie inny rodzaj jedzenia, niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. W menu przeważają owoce morza, ryż i kurczak. Czasem można też spotkać cienko krojone plasterki wołowiny lub boczek wieprzowy na ciepło.

Moja ulubiona część to grill. Na stole wystawione są surowe owoce morza i mięso. Wybrane przez nas potrawy nakładamy sobie na talerz i podajemy kucharzowi stojącemu za stołem. On wrzuca mięso na długą, rozgrzaną blachę i na naszych oczach w profesjonalny sposób przyrządza nasze danie. Wszystko ciepłe i pachnące dostajemy bezpośrednio od kucharza na nowym talerzu.

Można tak siedzieć przez kilka godzin i od stołu wstawać tylko po dokładkę.
Za każdym razem po chińszczyźnie miałem trudności ze wstaniem od stołu.

Warto też pamiętać, że jedzenie sprzedawane w Polsce i powszechnie nazywane chińszczyzną nie ma z nią wiele wspólnego.

  • (Olek)