Z przymrużeniem oka
7 osób
Moderatorzy:
    pinot

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

Witamy w Wolnym Mieście Christiania

Witamy w Wolnym Mieście Christiania

Stragany z miękkimi narkotykami, domy bez numerów, totalna wolność, nieskrępowana twórczość  - takie były założenia hipisów, którzy prawie 40 lat temu tworzyli własne miasto. O tym, jak wygląda ono dziś, rozmawiamy z Magdą Piotrowską, stypendystką programu Erazmus w Kopenhadze.

 

Marta Chowaniec: Określasz Christianię miastem, ale faktycznie ona nim nie jest. 
Magda Piotrowska:
Ale mieszkańcy Christianii tak sami się określili, że mieszkają w Wolnym Mieście Christiana. To jednak rzeczywiście nie jest miasto, nawet nie jest jedną dzielnicą. Chociaż posiada własny np. samorząd, podatki, walutę, pocztę i wiele innych cech, które charakteryzują miasta, a nawet państwa. No i oczywiście są mieszkańcy, którzy się z tym miejscem utożsamiają. 

Wielokrotnie odwiedzałaś Christianię. Podobno są do niej specjalne wejścia, a nad każdym napis: „Witamy w Wolnym Mieście Christiana". Jak wyglądają takie wejścia?
Nie jest tak, że można z każdej ulicy wejść do Christianii. Ona jest ogrodzona przez dawne fortyfikacje wojskowe i mur oray naturalnie przez kanały, bo leży na fragmencie wyspy. Tych miejsc, gdzie można wejść jest raczej mało, ale w żaden sposób nie są kontrolowane.

Nie można tam wjechać  samochodem?
Nie. Istnieje taki zakaz wprowadzony przez mieszkańców. Jest to zgodne z ekologią, która jest bardzo ważna w ich życiu. Można tam dotrzeć rowerem, piechotą. Niedaleko jest stacja metra i przystanki autobusowe. Szczególnie rower w Danii jest naprawdę bardzo popularny.

Jeszcze inna kwestia, która wzbudza kontrowersje - zakaz fotografowania. Miałaś ze sobą aparat?
Tak. Robiłam zdjęcia. Zapytałam tylko wcześniej konkretnych osób, czy mogę im zrobić zdjęcia. Dostałam bez problemu zgodę. Słyszałam historię, że ktoś nie pytał i miał potem bardzo nieprzyjemne sytuacje, np. zabrano mu aparat. Ten zakaz był wprowadzony w 1994 roku. Przypuszczam, że został on wprowadzony w celu ochrony prywatności mieszkańców Christianii w szczególności, że Christiania stała się bardzo atrakcyjnym turystycznie miejscem. Być może także dlatego, żeby nie było żadnych kompromitujących zdjęć, które mogłyby być jakimś nieprzychylnym argumentem dla władz czy innych nieprzychylnych im osób.

Ale zakaz fotografowania kojarzy się z muzeum...
Czy można to określić  swego rodzaju muzeum? Chyba nie. Nie można ich potraktować jako eksponatów. Ta społeczność żyje i ewoluuje. Ma prawie 40 lat. Zmienia się, ale pewne ideały ciągle są aktualne. To nie jest skansen. 

Początkowe ideały, jak nieużywane przemocy, wolność samostanowienia i wolność używania miękkich narkotyków odeszły w niebyt. 
Nie do końca odeszły w niebyt. Oczywiście, ci ludzie też się zmieniają. To banał, ale zawsze zmienia nas życie i czas. Społeczność się zmienia.
Jeśli komu to nie odpowiadało, to wyprowadzał się stamtąd. 

Po wejściu czułaś się, jakbyś była w „innym świecie"? 
Po przekroczeniu bramy rzuciła mi się oczy wielka ilość graffiti i miejsc naturalnej przyrody. Graffiti w Christianii to wolna twórczość. Każdy chce się  wyróżnić - wyróżnić siebie przez swoją twórczość. Barka, przyczepa kempingowa, każdy dom jest inny: owalny, prostokątny, ba, mają nawet kształt trójkąta. Totalna rewia barw. To robi wrażenie w porównaniu z piękną acz bardzo „poukładaną" i „starą" Kopenhagą. Poza tym po raz pierwszy byłam tam w środku tygodnia i miasto było bardzo puste.

Czyli zarzut, że Christiania powoli staje się  atrakcją turystyczną, bo dopiero w weekend zaczyna żyć, jest trafny?
W pewnym sensie tak, ale przecież  im to pomaga „przeżyć", turyści wydają tam pieniądze i przysparzają miejscu sympatii. Z drugiej strony to rzeczywiście zarzut, że zaczynają się komercjalizować i sprzedawać swoje ideały. 

Kolejny zarzut dotyczący Christianii jest taki, że to mekka narkomanów.
Nie ma już tego, że na głównej ulicy Pusher Street są wystawione kramy z miękkimi narkotykami do wyboru do koloru. Owszem, można je kupić tak jak wszędzie, tak jak w Warszawie, Paryżu czy Berlinie. 

Nie jest jednak tam łatwiej je kupić?
Nie wiem, bo nie próbowałam, ale też nikt nigdy tam do mnie nie podszedł i mi niczego nie proponował.
Choć z tego, co słyszałam, jest jednak łatwiej.

W czasach hipisów, latach 60. i 70. zdarzały się próby tworzenia takich dzielnic. Dlaczego tylko Christianii udało się przetrwać?
Bo pewne zasady, na których powstała, są wspólne z zasadami Duńczyków, np. prawo do wolności, równość czy choćby ekologia. Znaleźli podatny grunt na to, co chcieli zrobić. W Polsce to się nie udało, nie było nawet takich prób, bo panował siermiężny komunizm, poza tym jesteśmy chyba zbyt konserwatywnym społeczeństwem. 

Magda Piotrowska absolwentką socjologii, która brała udział w zajęciach dotyczących utopii na Wydziale Socjologii UW. Jest też stypendystką programu Erazmus w Kopenhadze. Wielokrotnie odwiedzała Wolne Miasto Christiania.

  • Christiania Christiania (Magdalena Piotrowska)
Ostatnio komentowane na stronie:
20/08/2013 pinot

Płockie szyldy i tablice

2 komentarze, ostatni z 18/12/2015 od pinot
02/09/2014 pinot

Zurych to czy Porto?

quiz
4 komentarze, ostatni z 05/09/2014 od ruda
09/07/2014 Ola

Dziwne przykłady architektury

w Batumi
3 komentarze, ostatni z 10/07/2014 od Ola
28/05/2014 Ola

Rybacy

w porcie Batumi
2 komentarze, ostatni z 29/05/2014 od Ola
Notatki o podobnych miejscach: