W ciągłym ruchu
4 osoby
Moderatorzy:
    Agata

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

Windsurfing cz.2

Półwysep Prassonisi na wyspie Rhodes


Po ukończeniu pierwszego etapu nauki przychodzi czas na przeżycie prawdziwej przygody z windsurfingiem. Dopiero teraz zaczyna się prawdziwa zabawa i jeżeli doszliśmy do tego etapu, oznacza to, że jesteśmy wytrwali a teraz już będzie tylko z górki.

Kolejny etap nauki jazdy na windsurfingu to początki jazdy w ślizgu. W poprzednim etapie nauczyliśmy się pływać wypornościowo, robić skuteczne zwroty i kontrolować kierunek płynięcia, czyli pływanie ostro pod wiatr.
 

(Olek)

 

Na początku przychodzi czas na odciążenie rąk. Jeżeli mielibyśmy cały czas trzymać żagiel w rękach przy szybszym pływaniu, to albo musielibyśmy mieć mięśnie ramion Arnolda Sch., albo po wypłynięciu w morze nie bylibyśmy w stanie już wrócić. Do pomocy w odciążeniu rąk służy trapez czyli hak przypięty do pasa windsurfera. Hakiem przyczepia się on do linki zawieszonej na bomie i może praktycznie nie używać już rąk.

Kiedy nauczymy się jazdy w trapezie, przyjdzie czas na jazdę w ślizgu. Ślizg to inaczej moment, kiedy deska lekko unosi się nad wodą i zaczyna płynąć z kilkukrotnie większą prędkością. Do tego potrzebna jest deska bezmieczowa o małej wyporności.

Opanowanie podstaw jazdy w ślizgu zajmuje też od tygodnia do dwóch i jest to niesamowita przygoda. Windsurfer płynąc znajduje się bardzo blisko wody i naprawdę może poczuć prędkość.
 

(Olek)

 

W mojej opinii jednym z miejsc idealnych na rozpoczęcie kolejnego etapu nauki jest Prassonisi na greckiej wyspie Rhodes. Jest to miejsce mocno zatłoczone przede wszystkim przez Polaków. Wiatr wieje przeważnie stały o doskonałej sile do nauki jazdy w ślizgu. Nie ma fal a akwen, mimo wiatru wypychającego na otwarte morze, jest doskonale chroniony przez motorówki ściągające regularnie na plaże początkujących windsurferów.
 

(Olek)

 

Zakwaterowanie na Rhodes jest dosyć drogie. Polecam szukać samemu a nie przez biuro podróży. Ja mieszkałem tam w hotelu i dojeżdżałem na półwysep Prassonisi wypożyczonym samochodem.

Słyszałem, że dobrym sposobem jest rozbicie namiotu gdzieś w okolicach plaży. Prysznic można brać w spocie windsurfingowym a zakupy robić w sklepie w pobliżu. Trzeba tylko rankiem uważać na małe skorpiony. Podobno spotkanie z nimi jest dosyć bolesne, choć nie jest niebezpieczne.


  • Prassonisi Prassonisi (Olek)