Na wirsycku
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Antisaina
Autorzy strony:
    Agata Antisaina
Subskrybenci:
    SKIP Agata Atavus Antisaina AgnesO ruda Maciej

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

07/03/12 od olekc
W temacie: Góry górą

Tatry

Przejście po słowackiej stronie

Tatry to w mojej opinii jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Z jednej strony są to wysokie, groźne góry, ale z drugiej nie są nieosiągalne dla przeciętnego śmiertelnika. Idąc, można podziwiać błyskawicznie zmieniający się krajobraz, który w ciągu kilku godzin potrafi zmienić się z lasu w kosodrzewinę i wreszcie w skały. Widoki widziane w Tatrach sprawiają, że zaczynam modlić się na głos, dziękując Bogu za to, że stworzył tak piękny świat.
 

 
Ogromnym plusem Tatr jest to, że znajdują się bardzo blisko. Kilka godzin pociągiem i możemy już ruszać w góry.

Niestety wydaję mi się, że bardzo wielu Polaków, tak jak ja, zakochało się w Tatrach i postanowiło tam spędzać każde wakacje. Skutkuje to tym, że aby dostać się na najbardziej popularne szczyty, trzeba stać w kolejce. Jest to nie do zniesienia a przecież w górach szukamy połączenia z naturą i wyciszenia a nie przebywania w tłumie i oglądania koszmarnie hałasujących i śmiecących ludzi.

Może się zdawać, że żadna z osób stojących w kolejkach nie odkryła jeszcze tego, że na terytorium Polski leży tylko niewielki kawałek Tatr. Znacznie większy ich fragment znajduje się po stronie słowackiej. Aby dostać się na drugą stronę należy przejechać jeszcze godzinę samochodem lub busem i można ruszać w góry.

Kilka lat temu postanowiliśmy tak zrobić i ruszyliśmy na wyprawę. W plecaki spakowaliśmy rzeczy potrzebne na tydzień, w tym karimaty, śpiwory i pożywienie. Po stronie słowackiej znajduje się bardzo wiele schronisk. Ze zdziwieniem odkryliśmy też, że w tak niewielkiej odległości od Polski znajdują się równie piękne miejsca, gdzie nie ma praktycznie nikogo. Był to początek sierpnia, czyli dokładnie środek sezonu, a na szlaku zdarzało nam się spotkać od 2 do 5 osób.

Przez 5 dni szliśmy, nie schodząc ani na moment na dół, w stronę cywilizacji. Wieczorami dochodziliśmy do schronisk, gdzie jedynym źródłem światła były lampy naftowe. Zatrzymywaliśmy się tam na noc. Po ogłoszeniu ciszy nocnej, około 22:00, gospodarz schroniska przesuwał wszystkie stoły pod ścianę i robił miejsce dla śpiących. Każdy mógł rozłożyć swoją karimatę i śpiwór i spać do 6 rano, kiedy gospodarz przychodził i wszystkich budził jednym okrzykiem. Za spanie na podłodze trzeba było zapłacić, ale były to bardzo symboliczne pieniądze. W schroniskach był darmowy wrzątek. Nie polecam kupować jedzenia, w większości miejsc jest niesmaczne i bardzo drogie. W końcu wszystko co spożywamy i kupujemy w schronisku, musi tam zostać przyniesione na plecach.

Nie schodząc ani na chwilę do cywilizacji, można zobaczyć w tydzień znacznie więcej, niż za każdym razem wspinając się pod górę. Uczucie też jest niesamowite, po kilku dniach człowiek czuje się mieszkańcem gór. Jedyne co może być uciążliwe, to brak możliwości wzięcia ciepłego prysznica. Po jakimś czasie nie należy w obecności ludzi zdejmować butów.

Radzę też się dobrze przygotować do tego typu wyprawy. Wydaję się to niewinna lekka wyprawa, ale właśnie w ten sposób wiele żyć zostało pochłoniętych przez góry. Sam doświadczyłem tam padającego śniegu w środku lata na przełęczy lodowej i koszmarnego chłodu. Podstawą są ciepłe ubrania i nawet jeżeli na dole jest ponad 30 stopni, to nie można o nich zapominać.

Podczas naszej wyprawy przeszliśmy od chaty Zielone Pleso, przez Chatę Teryho, Zbójnicką Chatę i Śląski Dom.