Na wirsycku
7 osób
Moderatorzy:
    Agata Antisaina
Autorzy strony:
    Agata Antisaina
Subskrybenci:
    SKIP Agata Atavus Antisaina AgnesO ruda Maciej

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

18/11/13 od Agata
W temacie: Bezpieczeństwo

Górskie ubezpieczenie

Jadąc na wakacje, wykupujemy ubezpieczenie podróżne. Podobnie powinno być, jeżeli planujemy działać w górach – szczególnie na wyższym poziomie. Wtedy zwykłe ubezpieczenie wakacyjne nie wystarczy. Dlaczego? Koszty ratunkowej akcji górskiej są zbyt duże, szczególnie jeśli coś przydarzy się np. w gruzińskim Kaukazie.

Najlepszym rozwiązaniem dla spędzających dużo czasu w górach lub wybierającym się na poważniejszą wyprawę jest członkowstwo w Niemieckim lub Austriackim Towarzystwie Alpejskim (DAV i OeAV). Poza kompleksowym ubezpieczeniem możemy też liczyć na porządne zniżki w schroniskach. A to najważniejsze, czyli ubezpieczenie, obejmujące transport i koszty leczenia, jest ważne na całym świecie – jedyny warunek, musimy być w górach (albo w nie jechać bądź z nich wracać). I tu wyjątki – nie powyżej 6 tys. metrów oraz na Arktyce, Antarktydzie i Grenlandii (cóż, Spitzbergen niestety odpada).  

(A.Kozłowska)

Tak wygląda samolocik wsypółpracującego z Alpenverein przewoźnika, na katowickim lotnisku

Takie członkowstwo nie jest tanie – w 2014 roku w OEAV roczna składka dla studenta będzie wynosić 52 euro, dla dorosłego bez takiego statusu 65. Dużo. Dlatego to ubezpieczenie poleca się ludziom aktywnym w górach cały rok. I chociaż uwierzcie mi, że nie chcecie się znaleźć w sytuacji, kiedy się ono przyda, to jednak słowo „Alpenverein” otwiera drzwi. Nagle wszyscy jednak mogą was leczyć, pomoc jakoś szybciej się znajduje. To po prostu budzi zaufanie. Towarzystwa Alpejskie są znane na całym świecie od wielu lat (mało powiedziane… OEAV założono w 1862, DAV 7 lat później), mają ponad 4 miliony członków – żaden ubezpieczyciel nie może się tym pochwalić. Dlatego też dla służb ratowniczych i szpitali są dalecy od bycia anonimowymi. Górskie akcje ratunkowe są piekielnie drogie, więc członkowstwo w którymś z Towarzystw jest gwarancją naszego bezpieczeństwa. Starczy powiedzieć, że transport chorego wraz z osobą towarzyszącą z Tbilisi do Katowic na pokładzie malutkiego samolotu w 2012 roku kosztował ponad 25 tysięcy euro. Aplenverein pokrył wszystko. Zwyczajne ubezpieczenia podróżne mogą nam tego nie zapewnić, do spółki z rachunkami za helikopter, pobyt w dwóch szpitalach i transport karetką z Mestii do Tbilisi (szalona droga).

Warto też wspomnieć o sprawnym działaniu – to oni pokrywają wszelkie koszty na miejscu, my nie powinniśmy nawet wyciągać portfela. A nawet jeśli to zrobimy, to wszystkie koszty i tak zostaną nam zwrócone. Działają bardzo szybko i wiedzą co robią – w końcu góry to ich teren. Dlatego uczulam raz jeszcze, do znudzenia. Jeśli naszą pasją są góry, łazimy kilka razy w roku po Alpach, Dolomitach, Pirenejach, Kaukazie, a nawet dalej – zaufajmy któremuś z Towarzystw. Także, jeśli jeździmy na nartach, bo taką działalność również wpierają (jak i inną związaną z górami, a niekoniecznie z trekkingiem czy wspinaczką). Zniżki na mapy też są (;. A w razie jakichkolwiek pytań, z przedstawicielami Towarzystw w Polsce można się skontaktować osobiście. Rozwieją wszelkie wątpliwości.