Na Pomorzu
5 osób
Moderatorzy:
    pioter

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

Ostatnia kuźnia wodna w Polsce

"Oliwska młotownia"

Pracowała regularnie jeszcze do 1948 roku, potem (od 1978 roku) stała się muzeum, ale nadal wykonywano w niej niewielkie prace kowalskie. Jest jedyną w Polsce kuźnią wodną, którą można uruchomić. 
 
Koło i dębowa turbina. Koło i dębowa turbina. (pioter/bywajtu)
 
Nie dziwi fakt, że ostatnia kuźnia wodna w Polsce działała akurat na Pomorzu. Ten region chyba najbardziej że wszystkich wykorzystywał energię wody w warsztatach i elektrowniach. Jeszcze przed wojną elektrownie wodne zasilały całą Gdynię i część Gdańska. Dziś silniki wodne kojarzymy właśnie przede wszystkim z energetyką. W przeszłości jednak miały one inne zastosowania. Były najstarszymi silnikami, dzięki którym ludzkość przetwarzała energię przyrody nieożywionej na prace mechaniczną. Już 4000 lat temu w starożytnej Babilonii pracowały przy nawadnianiu pól. U nas pierwsze wzmianki o kole wodnym pochodzą z 1145 roku (było użyte w młynie w  Łęczycy). Wiemy też, że w XIII wieku było w Polsce 495 młynów wodnych (z tego na Pomorzu, Wielkopolsce, Śląsku i Małopolsce po ponad 100, a na Mazowszu i Kujawach łącznie tylko 28). W XVI wieku miało działać w całej Polsce aż 3000 kół wodnych dających moc 6000-12000 KM (jedno koło dawało od 2 do 4 koni mechanicznych). Były silnikami głównie dla młynów i tartaków. Jeszcze na początku XIX wieku możliwość wykorzystania energii wodnej była często warunkiem rozwoju przemysłu. Tak było w przypadku między innymi Łodzi. Charakterystyczny jest opis położenia Łodzi sporządzony przez Stanisława Staszica w latach 20-tych XIX wieku: 
 
"Znajduje się z całą swoją rozległą okolicą pod obszernym i wyniosłym wzgórzem, z którego niezliczone trzyszczą źródła. Tych bieg wód łatwo tak kierowany być może, iż prawie przy każdym fabrykanta mieszkaniu przebiegać mogą dla jego użytku strumienie. Jest to z natury przysposobione miejsce nie tylko dla fabryk sukiennych, ale szczególniej dla wszelkiego gatunku rękodzielni bawełnianych i lnianych".
 
Ale wróćmy do kuźni oliwskiej. Zbudowano ją w XVI wieku nad Potokiem Oliwskim i modyfikowano aż do lat 40-tych XX wieku. Są w niej trzy koła wodne, dwa duże o średnicy 4 metrów i jedno mniejsze o średnicy 3 metrów. Z dużych energia przenoszona jest do ogromnych młotów, mniejsze napędza nożyce, które są w stanie przeciąć blachę o grubości 4 mm. Są tu też dwa piece i w ogóle wiele ciekawych narzędzi kowalskich, np. ogromne 150-kilogramowe kleszcze.

Kleszcze kowalskie. Kleszcze kowalskie. (pioter/bywajtu)
 
Największe wrażenie robią 8-metrowe dębowe turbiny. Wypustki na nich podnoszą ćwierćtonowe młoty na kilkadziesiąt centymetrów z częstotliwością nawet kilkunastu uderzeń na minutę. "Gdy pracują - mówi pracownik kuźni - to jest jak trzęsienie ziemi. Kilka uderzeń i z kawałka stali powstaje cieniutka blacha. Potęga, panie". Z powodu tych okazałych młotów kuźnie zresztą nazywano kiedyś "młotownią" (niem. Hammerwerk) oliwską. 
 
Ćwierćtonowy młot. Ćwierćtonowy młot. (pioter/bywajtu)
 
Być może to już ostatni moment, żeby zobaczyć kuźnię, gdyż brakuje funduszy na utrzymanie muzeum, a warsztat od jakiegoś czasu już nie pracuje. Jeśli będziecie w Gdańsku lub w okolicach, zajedźcie również do Oliwy. Kuźnia jest ładnie położona w Dolinie Radości przy samym Dworze Oliwskim. 
 
Widok z zewnątrz. W głębi Widok z zewnątrz. W głębi "Dwór oliwski" (pioter/bywajtu)