Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

06/12/13 od MarcinM
W temacie: Some Years After

Randy Rhoads

Wirtuoz gitary, który odszedł za szybko

6 grudnia to nie tylko mikołajki. 6 grudnia, dokładnie 1956 roku, urodził się jeden z największych wirtuozów gitary elektrycznej (nie mam co do tego wątpliwości) i jeden z najlepszych młodych adeptów gitary klasycznej (tak mówią, nie jestem znawcą tematu).

Randy Rhoads przyszedł na świat w Kalifornii. Wychowywany był tylko przez matkę. Pani Dolores Rhoads, która prowadziła szkołę muzyczną, zaszczepiła w Randym miłość do gitary, na której to uczył się grać pod okiem matki od szóstego roku życia. W ogóle muzyka klasyczna miała olbrzymi wpływ na styl gry późniejszego wymiatacza riffów i szybkich solówek.

Pierwszą poważną grupą Rhoadsa był współtworzony przez niego Quiet Riot. Z formacją tą nagrał dwie płyty. Później skontaktował się z nim Ozzy Osbourne, który właśnie ostatecznie rozstał się z Black Sabbath i rozpoczął tworzenie nowej grupy. Gra Randy’ego zrobiła na Osbournie ogromne wrażenie. Nie tylko zresztą gra – Ozzy i Randy szybko zostali przyjaciółmi. Pozytywna atmosfera w grupie sprawiła że dwie płyty, które muzycy nagrali, dziś zaliczają się do ekstraklasy hard rocka i heavy metalu. Mowa oczywiście o albumach „Blizzard of Ozz” oraz „Diary of a Madman”.

Niestety, 19 marca 1982 roku los okazał się okrutny – Randy i Rachel Youngblood (fryzjerka, stylistka muzyków) zostali zabrani tej nocy na przelot Beechcraftem Bonanzą - samolotem wziętym bez pozwolenia przez kierowcę zespołu – Andrew Aycocka (później okazało się, że Aycock był pod wpływem narkotyków). Pilot kilkakrotnie przelatywał bardzo blisko ziemi, w celu zrobienia dowcipu śpiącym w autokarze uczestnikom trasy koncertowej. Za czwartym razem zderzył się z pobliską budowlą - pałacykiem.

Wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu, w tym Randy Rhoads. Świat muzyki poniósł tym samym kolejną bezsensowną stratę. Dziś ten blondwłosy wioślarz, wycinający niesamowite zagrywki na swoim Gibsonie, a w przerwach między koncertami dający dzieciakom darmowe korepetycje gry na gitarze klasycznej, miałby 57 lat.