Na odsłuchu
12 osób
Moderatorzy:
    MarcinM

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: autorzy i obserwujący
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

20/09/13 publiczna

Kanadyjski sabat po raz trzeci

Blood Ceremony - The Eldritch Dark

Blood Ceremony Blood Ceremony (Rise Above Records / http://www.riseaboverecords...)

Na muzycznej mapie świata Kanada przedstawia się wyjątkowo ciekawie – to z tego kraju pochodzą takie formacje, jak Rush czy Voivod. Jednak dla mnie nie tylko klasyka progresywnego metalu jest wizytówką tego kraju – w roku 2006, może 2007, grzebiąc w popularnym wówczas serwisie Myspace, trafiłem na profil grupy, która od razu mnie zaintrygowała. Nie tyle jakością nagrań, która była mocno amatorska, ale wizualno-dźwiękowym klimatem, zdradzającym fascynacje nie tylko muzyką lat 70-tych.

 

Otóż muzyka Blood Ceremony, bo tak się zespół zwie, przywołuje skojarzenia z klasycznymi brytyjskimi horrorami, w stylu „Dracula” czy „Wicker Man”. Uwagę przykuwa sprawność w łączeniu inspiracji klasykami, takimi jak Black Sabbath czy Coven i klimatu, przywodzącego na myśl nietoperze na sznurkach w jakimś obskurnym, gotyckim zamczysku.

Już pierwszy album z 2008 roku pokazał, że zespół, mimo że Ameryki nie zamierza odkrywać, to ma dużo do powiedzenia. Prym wiedzie od początku wokalistka, grająca na klawiszach i flecie poprzecznym Alia O’Brien, jednak cały zespół, w którego koncercie miałem przyjemność uczestniczyć, gdy w warszawskim klubie Progresja promowali drugi album „Living With The Ancients”, tworzy sprawnie działający organizm, raz miażdżący potężnymi riffami, innym razem oddalający się w folkowe, nieco wyspiarskie rejony (tu do głosu dochodzi inspiracja Jethro Tull).

W tym roku miała miejsce premiera trzeciej płyty zespołu, „The Eldritch Dark” i jeśli chodzi o mnie (a jestem ostrożny w ocenach kolejnych zespołów grających w stylu retro), to po raz kolejny jestem kupiony. Jest to z pewnością najlepiej brzmiąca płyta w dyskografii grupy, przy czym zawiera naprawdę udane kompozycje – od otwierającego krążka „Witchwood”, przez singlowy „Goodbye Gemini”, folkowy „Lord Summerilse”, po wieńczący całość „The Magician” nie mam wątpliwości, że zespół swoją trzecią płytą udowodnił, że potrafi na sprawdzonych patentach stworzyć coś swojego i, przede wszystkim, potrafi zaintrygować.

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):