Kraków
4 osoby
Moderatorzy:
    Agata Mateusz

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

16/06/14 od Agata
W temacie: Gdzie jeść

Krakowskie Smaki Gruzji

Zjeść coś gruzińskiego w Krakowie teoretycznie jest łatwo – mamy tu w końcu kilka filii Gruzińskiego Chaczapuri. Jednak większość fanów takich smaków, tym bardziej tych, którzy Gruzję odwiedzają regularnie, narzekają, że to nie to. Podobnie mogło być ze Smakami Gruzji na Dietla, ale jak dla mnie – jest lepiej.

Miejsce w Krakowie jest znane, bo przedtem była tu świetna hiszpańska restauracja. Gruzini (i właściciele, i kucharze) działają tu dopiero od tego roku. Knajpka jest niewielka, dwie małe sale i kącik z winem. Wystrój pozostawia wiele do życzenia – jest dość ponuro, nieokreślenie, zdecydowanie nie gruzińsko, jeśli nie liczyć wielkiej flagi tego kraju. Zostało sporo do zrobienia, żeby wnętrze zrobiło się choć trochę przytulne. Dobrze, że jest chociaż gruzińska muzyka z głośników.

Chaczapuri 10/10 Chaczapuri 10/10 (A.Kozłowska)

Wnętrze na minus, za to jedzenie na plus. Ceny są baaardzo przyjazne, zarówno jedzenia, jak i wina. Przystawki w okolicach 10 złotych, dania główne 20. Karta nie jest może przebogata, ale flagowe gruzińskie potrawy obecne jak najbardziej. Mały minus za czas oczekiwania, jest dość długi. Próbowałam sporo, bo tak jest najfajniej – kilka osób, różne dania i wymiana. Obsługa bez problemu donosi dodatkowe talerzyki. Chaczapuri megruli (nadziewane mieszanką serów) było świetnie przyprawione, ciasto niegumowate, co w Gruzińskim Chaczapuri nigdy się nie zdarzyło. Za dużą porcję, spokojnie dla dwóch osób, zapłacimy 24. Jest też chaczapuri adżaruli i kubdari, spróbowaliśmy tego drugiego, z mięsem – i zostałabym jednak przy serowym. Na mały głód świetne będzie adżapsandali (potrawka z duszonych warzyw) albo przepyszne bakłażany z orzechami, mocno przyprawione, chociaż dałabym jednak mniej soli. Mieliśmy też wśród nas wielbiciela oryginalnego tatara z buraków, zniknęły trzy porcje. Do każdej przystawki dostaje się rewelacyjne paluchy chlebowe. Potem na stół wjechało mcwadi, czyli szaszłyki z domowym sosem pomidorowym, opiekanymi ziemniakami, krążkami cebuli i surówką. Gruzini polecili skropić mięso cytryną, ale nawet bez tego było świetne – jednak co gruzińskie przyprawy, to gruzińskie przyprawy. Chinkali tak nam przypadło do gustu, że na koniec domówiliśmy jeszcze jeden talerz, coby każdy sobie jeszcze jednego złapał. Wyśmienite – rosołek pierwsza klasa, wreszcie nie dostałam suchego pierożka, mięsny farsz mocno kolendrowy jak należy.

Chinkali jedzone w mroku Chinkali jedzone w mroku (A.Kozłowska)

Do wszystkiego oczywiście wino, bardzo przyzwoite, tym bardziej przy 6 zł za kieliszek (który szybko wymieniliśmy na litrową karafkę). Gruzińskie butelczyny można zakupić na miejscu do domu, podobnie – i tu ogromny plus – jak gruzińskie przyprawy. Już nie muszę tęsknić za sałatkową mieszanką i odliczać dni do połowy lipca, żeby znów zapchać bagaż aromatycznymi woreczkami. Smaki Gruzji polecam, mimo pewnych niedociągnięć – zwalmy to jednak na krótki czas działania.