Kraków
4 osoby
Moderatorzy:
    Agata Mateusz

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

10/02/14 od Agata
W temacie: Gdzie jeść

Krako Slow Wines

Wino, naturalnie!

Lubię wino. Ale raczej w domowym zaciszu. Nie uważam się za specjalistkę, wręcz przeciwnie, więc raczej nie byłam fanką tzw. winebarów. Dopóki nie trafiłam do krakowskiego Krako Slow Wines, które urzekło mnie swoim podejściem.

Otoczenie dość industrialne, dookoła stare i nowe fabryki, kilkaset metrów od popularnego Mocaka (muzeum sztuki współczesnej). Daleko od zgiełku miasta, czyli Rynku i Kazimierza, bo to Podgórze. Turystów jednak sporo, bo zaraz obok jest Fabryka Schindlera. Ale ja nie o tym. Krako Slow Wines mieści się w dużym, poprzemysłowym lokalu. Studio z drewnianą antresolą (to na niej odbywają się koncerty) i imponującym, całkiem sporym barem. Dwie wysokie, drewniane wyspy, stołki barowe, przy ścianach maleńkie stoliki. I wino, wszędzie wino. Ściany są obudowane drewnianymi półkami pełnymi butelek. Jest jasno, przyjaźnie, otwarcie. Dużo drewna, światła i przestrzeni.

W tle świetne wino z Egeru, szkoda, że nazwa gdzieś umknęła W tle świetne wino z Egeru, szkoda, że nazwa gdzieś umknęła (M. Jabłoński)

Nazwa nie jest przypadkowa, nie jest też zabawą z nazwą miasta. Krako to po węgiersku Kraków, taką nazwę nosi wzgórze w regionie Tokaj-hegyaljai, gdzie uprawia się odmianę furmint, z której powstaje wino Pendits Furmint Krako. Wino naturalne.

Właściciele to prawdziwi pasjonaci, jeden z nich jest kolekcjonerem i koneserem, zafascynowanym tradycją austro-węgierską, drugi prowadzi Winnację, sprowadzającą wina z Gruzji i z Europy Środkowo-Wschodniej. To widać, na półkach gruzińskich i węgierskich win jest sporo. Ale to nie są zwykłe wina, tak samo jak cała reszta imponującej kolekcji (również z Polski). Panowie chcieli dotrzeć do źródeł, do trunków wykonanych naturalnie z lokalnych odmian winogron w dawnych, często już zapomnianych siedliskach winiarskich we wspomnianej części naszego kontynentu. Powstających z poszanowaniem tradycji, w zgodzie z tym, co rośnie w regionie. To „wino naturalne”, czyli w najprostszych słowach takie, któremu nic nie zabrano i któremu nic nie dodano. Takie właśnie są wina na półkach, czy to z Egeru, czy z Rumunii, czy z wielu węgierskich regionów. Te z Gruzji powstają w kwewri, tradycyjnych naczyniach.

Z'Umba Panduri w akcji, zazwyczaj antresola to kolejne miejsce do egustacji Z'Umba Panduri w akcji, zazwyczaj antresola to kolejne miejsce do egustacji (M. Jabłoński)

Co najfajniejsze, wpadając tutaj na lampkę wina nie zrujnujemy kieszeni, owszem, trafiają się okazy droższe, ale jest ogromny wybór win w akceptowalnych cenach. Obsługa zna się na rzeczy, a jeśli będziemy mieć szczęście trafić na właścicieli, nasza wiedza o winach zdecydowanie się poszerzy. Bo nie chodzi tylko o „organiczność”, bycie „ekologicznym”, jak sami piszą. Ważne jest wytwarzanie wina w zgodzie z tradycją, z regionem. Właściciele jeżdżą i przywożą coraz to nowe butelki – tak w Krakó Slow Wine znalazły się m. in. polskie, świętomarcińskie wina ze Srebrnej Góry.

Prócz wina są przekąski – deski serów (polskie i gruzińskie), deski węgierskich wędlin, ciasta, kawa z rodzinnej plantacji. Dla chętnych na co innego niż wino (po co tam się zjawiają...?) jest cydr i lokalne piwa. Są też proziaki, czyli placki mączne z podkarpacia. Dużo się tu dzieje – w jeden weekend byłam na gruzińskim koncercie grupy Z'umba Panduri (z tej okazji na zewnątrz pojawił się też gruziński grill z szaszłykami, taki prawdziwy, z dużą ilością kolendry), winiarnia organizuje też serię spotkań „Podwieczorek na dwa kieliszki”, gdzie rozmawia się o winie, idei slow food i wszystkim, co dookoła.

Warto zajrzeć, popróbować, nie wstydząc się, że tak naprawdę się na tym nie zna. 

Krakó Slow Wines, Lipowa 6F, Kraków