Kraków
4 osoby
Moderatorzy:
    Agata Mateusz

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: po publikacji
RSS RSS
Zarejestruj się

29/10/14 od Agata
W temacie: Gdzie odpocząć

Hex

Pograć i napić się piwa

Nigdy nie poznałam ludzi, którzy tak jak moi czescy znajomi grają ot tak, na spotkaniach towarzyskich, w pubie przy piwie. I nie potrzebują do tego planszy, wystarczą słowa, gesty, dźwięki. Cóż, taki naród – i bardzo im tego zazdroszczę. Przeszczepienie tego u siebie nie bardzo mi wyszło. U nas „plansza” (celowo w cudzysłowie) jest raczej konieczna. Moda na gry na mieście wreszcie zawitała do Krakowa i wielbiciele przeróżnych cudów nie muszą już kryć się w domach i przynosić do znajomych kilku nieporęcznych pudeł z ulubionymi planszówkami. Nikt już nie uważa, że gry są dziecinne – tym bardziej że na rynku są naprawdę wspaniałe propozycje. Jak choćby mój faworyt, rozwijający wyobraźnię „Dixit”. Ale „Dixit” to tylko jedna z dziesiątek propozycji, zapełniających całą ścianę w bardzo przyjemnym ni to pubie, ni to kawiarni „Hex”. Nazwa łatwa do rozszyfrowania – od hexagonu (sześciokąt foremny), którego kształt mają pola w większości gier.

Dixit, moja miłość Dixit, moja miłość (Mateusz J.)

Dlaczego trzeba tu przyjść? Bo jeszcze nigdy nie byłam w miejscu z tak pozytywną atmosferą. Może chodzi o to, jacy ludzie lubią planszówki...? Na pewno jest ich wielu, bo „Hex” jest wybitnie zatłoczony (polecam zrobić rezerwację, chociaż można mieć szczęście – jak ja w ostatni sobotni wieczór), chociaż mieści ponoć ok. 70-80 osób. Kilka sal, przytulnych, zrobionych z pomysłem, wypełniają stoliki zasłane grami. Tu nikt nie przychodzi tylko na piwo – chociaż to jest bardzo dobre i w świetnej cenie (od 6 złotych). I to nie jakieś zwyczajne, bo w „Heksie” jest duży wybór trunków regionalnych i niszowych – cena cieszy tym bardziej. Dla głodnych naprawdę smaczne zapiekanki.

Główna sala, w tle ściana gier (nie widać tych tłoczących się z boku) Główna sala, w tle ściana gier (nie widać tych tłoczących się z boku) (Mateusz J.)

(Mateusz J.)

„Hex” jest miejscem na luzie i czuć to wszędzie. Gwarno, słychać śmiechy i widać naprawdę zrelaksowanych ludzi. Ale to też miejsce niebezpieczne, bo czas ucieka nie wiadomo gdzie. Cała ściana przy barze załadowana jest grami i kolekcja wciąż się powiększa. Wystarczy zastawić dokument, wpisać się na listę i grać. Chociaż... najpierw trzeba tu trafić. A po zmroku łatwo nie jest, bo szyldu nie ma – tylko charakterystyczna flaga. Trzeba zadzwonić domofonem i po chwili jesteśmy już na podwórku kamienicy. Duże metalowe drzwi po prawej to właśnie „Hex”. Idąc tu po raz pierwszy, z adresem zapisanym w głowie, przeszłam obok i nic nie zauważyłam. Taki test na spostrzegawczość, co tylko dodaje temu miejscu uroku.

(Mateusz J.)