7 osób
Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
Śmierć to nie wszystko
O filmie "Nosferatu wampir" Wernera Herzoga
Trudno przecenić wkład Wernera Herzoga w historię kina. Jego filmy, zarówno fabularne, jak i dokumentalne utrzymane są w konwencji odwołującej się w dużym stopniu do tradycji egzystencjalizmu i romantyzmu. Sam Herzog jak mało kto potrafi poruszać problemy człowieka, posługując się językiem filmu.
Taki też jest "Nosferatu wampir", remake klasycznego filmu grozy, w reżyserii Friedricha Wilhelma Murnaua. Herzog w oczywisty sposób oddał hołd człowiekowi, którego uważa za "jednego z największych niemieckich reżyserów", nadając jednocześnie filmowi zupełnie inny, zarazem głębszy charakter.
"Nosferatu wampir" nie jest typowym horrorem, o ile w ogóle można sięw tym wypadku bawić w szufladki. Bo poza elementami grozy i gotycyzmami, widz dostaje pełną symboli opowieść o samotności oraz przekleństwie nieśmiertelności.
"Śmierć to okrucieństwo wobec tych, którzy jej nie przeczuwają, ale śmierć to nie wszystko. Bardziej okrutne jest nie móc umrzeć", tak w jednej z kluczowych scen mówi Klaus Kinski, obsadzony w roli Drakuli (chyba moja ulubiona rola niemieckiego ekscentryka, obok tej w "Aguirre").
Tak oto Werner Herzog przekształcił Murnauowskiego potwora w postać będącą symbolem afirmacji życia i śmierci, jako naturalnego zwieńczenia żywota.
Jako ludzie szczęśliwi przedstawieni są w filmie ci zarażeni dżumą, którzy, korzystając z ostatnich chwil życia, po prostu świętują ("po raz pierwszy cieszymy się każdym dniem, który nam jeszcze pozostał").
Lucy Harker, jedna z trojga bohaterów, jest przedstawiona jak matka, będąca symbolem początku życia, i tak też zachowuje się wampir wobec niej. Szuka w Lucy miłości (nie mylić z miłością o podłożu zmysłowym, erotycznym), ale też uwolnienia z pułapki nieśmiertelności. Pozostaje zresztą w ciągłym duchowym kontakcie z upiorem - czekając na powrót męża wpatruje się w morze, podczas gdy ten wraca drogą lądową, a przecież morskie fale niosą statek z wampirem.
Podczas śledzenia rozwoju relacji Lucy i Drakuli nie da się oprzeć wrażeniu, że to właśnie oni są tu parą, dopełniają się wzajemnie (życie i śmierć), zaś postać Jonathana została sprowadzona do innej roli - nie bez powodu reżyser zmienił później Jonathana Harkera w wampira, gdyż właśnie dzięki temu poznajemy świat widziany oczami Jonathana-człowieka, oraz świat po przemianie w wampira.
Jonathan jako człowiek zwiedza pokoje i porusza się po zamku Draculi bez trudu, zaś po uzyskaniu, a raczej skazaniu na nieśmiertelność, Jonathan-wampir błąka się po tym samym zamku, niczym w labiryncie, bezskutecznie poszukując wyjścia.
Pułapkę nieśmiertelności mogą też pokazywać ujęcia przedstawiające zmumifikowane, szpetne i skurczone ciała w jaskini, podczas gdy w tle rozbrzmiewa ponura mantra.
Nosferatu, podobnie jak inne dzieła odzwierciedlające wizję Wernera Herzoga, nie jest filmem przegadanym. Elementy wizualne, audialne oraz werbalne znakomicie się uzupełniają. I chyba tu należy szukać ponadczasowości tego filmu.
Nie straszy jak kiedyś ale wielokrotnie skłania do przemyśleń nad życiem - jak bardzo życie i śmierć współistnieją i jak są sobie potrzebne.