Klatka po klatce
7 osób
Moderatorzy:
    AgnesO

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

04/12/13 od MarcinM

Mario Bava

Malarz filmowej makabry

Mario Bava Mario Bava (http://www.coffeecoffeeandm...)

Mario Bava. To nazwisko elektryzuje fanów klasycznego kina grozy, natomiast ‘mainstreamowi’ mówi stosunkowo niewiele. O ile cokolwiek. Gdzieś pojawiają się wzmianki – Tim Burton wspominał, że jest wielkim fanem i w pewnym sensie kontynuatorem dzieła włoskiego reżysera. Quentin Tarantino również powiedział dwa słowa (a także kilkakrotnie puszczał do fanów Bavy oko – wystarczy wspomnieć sposób, w jaki został złożony film "Pulp Fiction" – cztery historie to ponoć inspiracja niczym innym, jak tylko „Czarnym Świętem” Bavy). Nazwisko Bava pojawia się też w „Pulp Fiction” jako… marka mydła. Skoro o „Czarnym Święcie” mowa, to angielski tytuł filmu posłużył zespołowi Black Sabbath jako nazwa kapeli (Geezer Butler zaproponował to pod wrażeniem tego horroru - miał go „na świeżo”, zaraz po obejrzeniu w kinie).

Tyle wstępu. Teraz konkrety. Mario Bava urodził się 31 lipca 1914 roku w San Remo, swój żywot zaś zakończył 25 kwietnia roku 1980 w Rzymie. Był synem rzeźbiarza Eugenio Bavy, który pracował też jako człowiek od efektów specjalnych i operator przy włoskich filmach niemych. Syn początkowo chciał zostać malarzem, jednak szybko wsiąknął w świat kinematografii. Całe szczęście.

Fascynacja sztuką plastyczną znalazła odbicie w późniejszej twórczości Bavy – można zarzucać jego filmom banalność od strony fabularnej, aktorskiej, wręcz wpychać je do worka z napisem ‘kino klasy B’. Nie można jednak zarzucić mu jednego – niechlujstwa. Wszystko jedno czy mówimy o „Masce Szatana” z 1960 roku, „Czarnym święcie” z 1963 roku, późniejszym o rok „Blood and Black Lace”, „Planecie Wampirów” z roku 1965 czy „Krwawym obozie” (1971 rok) – cały czas mamy do czynienia z filmami pięknie nakręconymi, wykadrowanymi, bogatymi w niesamowite efekty specjalne, czarującymi rozmachem naprawdę rzadko spotykanym – praktycznie każdy kadr Bavy można przerobić na obraz. Spójrzmy na filmy „Baron Krwi” (1972) i „Dom Egzorcyzmów” (1973) – niby historie sztampowe do bólu, normalnie bym przerwał oglądanie czegoś takiego nie doszedłszy do połowy, a jednak kino Mario Bavy cały czas urzeka. I to po tylu latach!

Tradycję filmową rodziny podtrzymuje syn – Lamberto Bava. Podobno gdy Mario Bava zobaczył efekt końcowy pracy nad filmem „Shock” 1977 roku (w realizacji którego już udział miał właśnie Bava junior) to powiedział, że „teraz może już umrzeć spokojnie”. Jak powiedział, tak zrobił. „Shock” okazał się być ostatnim dziełem najsłynniejszego włoskiego twórcy filmowego horroru. Jak mawiają anglojęzyczni – last but not least.