Klatka po klatce
7 osób
Moderatorzy:
    AgnesO

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

27/12/13 od MarcinM
W temacie: To już było

Łowca albo Czerwony smok

czyli dwie ekranizacje "Czerwonego smoka" Thomasa Harrisa

Długo zastanawiałem się jak ugryźć temat ekranizacji książki Thomasa Harrisa „Czerwony smok”. Mimo zgrabnego warsztatu Harris wielkim pisarzem nie był i przypuszczam że gdyby nie słynne „Milczenie owiec” w reżyserii Jonathana Demme, z fenomenalnymi rolami Anthony'ego Hopkinsa, Jodie Foster czy Teda Levine'a, to dziś nikt by o twórcy postaci Hannibala Lectera nie słyszał.

Jednak naprawdę zgrabne historie, jakie zrodziły się w głowie tego dziennikarza, pisującego niegdyś do rubryki kryminalno-policyjnej w lokalnej gazecie, okazały się wspaniałym materiałem na film. I nie mam tu tylko na myśli słynnego „Milczenia owiec”. W 1986 roku Michael Mann, późniejszy reżyser słynnych filmów „Gorączka” i „Ostatni Mohikanin”, wziął na warsztat powieść „Czerwony smok” i tak powstał thriller „Manhunter”, ze świetną rolą Roma Noonana w roli psychopatycznego Dollarhyde'a i naprawdę ciekawymi kreacjami innych bohaterów – byłego detektywa FBI Willa Grahama (w tej roli William Petersen) czy słynnego doktora Lectera (tutaj jako Hannibal Lecktor, zagrany przez Briana Coxa).

Nie da się ukryć że Hannibal w wersji Coxa różni się od kultowej kreacji Hopkinsa. Nie jest to jednak minusem filmu – doktor, niegdyś współpracownik FBI i bliska postać dla samego Grahama, nie jest tutaj tyle demoniczny, ile przebiegły i na pozór zobojętniały. Jest w tym oczywiście metoda i tak potajemnie, w sobie tylko właściwy sposób, Lecktor za kratkami wprowadza w życie straszliwy plan zemsty na dawnym współpracowniku, pozornie pomagając mu złapać groźnego psychopatę.

Manhunter (plakat promocyjny) Manhunter (plakat promocyjny) (http://en.wikipedia.org/wik...)

Aby uniknąć spoilerów nie chcę zdradzać szczegółów fabularnych. Napiszę tylko, że kryminał skonstruowany jest w sposób niezwykle wciągający, zaś wiele scen na długo zostaje w pamięci (zwłaszcza ta z uśpionym tygrysem czy jedna z końcowych, w której Dollarhyde, przygotowując się do ostatniej zbrodni, puszcza płytę Iron Butterfly i w pokoju rozlegają się mroczne dźwięki „In A Gadda Da Vida”).

Fascynująca jest również relacja Grahama i Dollarhyde'a, w której upatruję się prawdziwego znaczenia tytułu „Manhunter” - w pewnym momencie po prostu nie wiadomo, kto tu jest jest bezwzględnym łowcą...

Niestety, jak to w przypadku twórczości filmowej Thomasa Manna w latach 80. bywało, "Łowca" (polski tytuł) nie odniósł sukcesu. Gdy jednak Hannibal Lecter na dobre zagościł w kanonie popkultury i niezbyt moim zdaniem fortunnie przypomniany został w filmie „Hannibal” Ridley'a Scotta, reżyser Brett Ratner (znany choćby z komedii sensacyjnej „Godziny szczytu”) podjął się zrobienia remake'u „Manhuntera” (lub po prostu zrobienia ekranizacji książki po swojemu).

W ten oto sposób w 2002 roku na ekrany trafił „Czerwony smok”. Oczywiście w roli Lectera widzimy tutaj Hopkinsa i pierwszą myślą, której nie mogę się pozbyć gdy dziś oglądam ten film, jest pytanie – czy przypadkiem nie nakręcono tu nieco na siłę kilku scen z Lecterem, który co prawda odgrywa tu istotną rolę, ale w oryginale nie jest postacią pierwszoplanową?

Czerwony smok (plakat promocyjny) Czerwony smok (plakat promocyjny) (http://en.wikipedia.org/wik...)

Inna sprawa to obsadzenie Edwarda Nortona w roli Willa Grahama. Czy ten niewątpliwie utalentowany aktor (co pokazał choćby w filmie „Kochankowie z księżyca”) naprawdę pasuje do roli człowieka, który niegdyś schwytał słynnego kanibala? Roli nieco introwertycznego, trochę nieopanowanego ale przenikliwego i z pozoru szorstkiego gliny, którego zapamiętałem z „Manhuntera”? Niestety, tu nawet kilkudniowy zarost nie pomoże. Z pewnością jednak aktor dobrze wywiązał się z powierzonej roli, nadając postaci detektywa nieco inne barwy, tyle tylko że dla mnie Grahamem zostanie Petersen.

Wreszcie – czy naprawdę ten remake był potrzebny? Przecież wiele scen jest dosłownie przejętych z filmu Manna.

Tyle na temat wątpliwości, pora na plusy. Do nich niewątpliwie zaliczyłbym zgrabne nawiązania do „Milczenia owiec” - szpital psychiatryczny wygląda niemal dosłownie tak, jak w słynnym filmie Jonathana Demme. Oczywiście w roli irytującego dr. Fredericka Chiltona widzimy odmłodzonego (wszak akcja toczy się przed „Milczeniem”) Anthony'ego Healda.

 Innym smaczkiem dla koneserów jest powtarzający się w swojej roli ze słynnego „Milczenia owiec” jeden z czarnoskórych sanitariuszy w zakładzie psychiatrycznym. W „Czerwonym smoku” zmieniono również zakończenie, trochę gmatwając całą sprawę, to jednak od biedy uznaję za plus - przynajmniej stało się coś nowego.

Takie właśnie mieszane uczucia targają mną przy każdorazowym oglądaniu „Czerwonego smoka”. Nie jest to zły film. Ba, to jest nawet bardzo dobry film, dużo lepszy od naciąganego (zaznaczam - moim zdaniem) „Hannibala”. Jeśli jednak miałbym polecić, którą ekranizację wybrać, to zdecydowanie wskażę na „Manhunter”.

Tagi: film