Jak trafimy do Bośni i nadłożymy trochę drogi
a potem o tym czy było warto:)
Jeszcze jakiś czas temu nie sądziłam, że trafię do Bośni w najbliższym czasie. W odniesieniu do tego kraju wygrywała jakaś forma stereotypu, że tu nic nie ma i jest trochę strasznie. Mimo zakochanych w Bośni znajomych. Potem ktoś nam powiedział, że trzeba zwiedzić Mostar, bo jest blisko Orebicia (2-3 godziny drogi). I że nie zwiedza się Medzugorje, gdzie mają miejsce objawienia nieuznane przez Watykan, bo stoi tam kościół przypominający te ursynowskie, jest bazar i nic poza tym:) Dlatego zaplanowaliśmy Mostar i potem powrót do Chorwacji.
Ale na plażowo-kempingowych wakacjach trochę się już wynudziliśmy i zabrakło nam pędu tripa i poznawania wielu miejsc w krótkim czasie. Dlatego, mimo że następnym punktem wycieczki są Jeziora Plitwickie w Chorwacji, postanowiliśmy zajechać do Sarajewa (w końcu to tylko 2h drogi z Mostaru:)). Po zwiedzeniu miasta, planujemy wrócić do Chorwacji i autostradą przemieścić się do Jezior. Rozważaliśmy jazdę przez Bośnię, ale TomTom wyliczył, że obie drogi zajmują tyle samo czasu i choć ta przez Bośnię jest krótsza o 150km, wolimy nie ryzykować (bo to jednak Bośnia:)). A może i Split uda się po drodze zobaczyć.