Daleko w górach
3 osoby
Moderatorzy:
    Agata Antisaina
Autorzy strony:
    Agata Antisaina
Subskrybenci:
    Ola Agata Antisaina

Ustawienia strony:

Widoczność: wszyscy
Publikować mogą: wszyscy
Moderacja: tylko niezaufani
RSS RSS
Zarejestruj się

Szwajcarskie marzenie

Najdroższe miasteczko u stóp najpiękniejszego szczytu Europy

Zermatt to alpejskie miasteczko w szwajcarskim kantonie Valais, leżące na wysokości 1610 m n.p.m. Nie można dostać się tam samochodem – można nim dojechać tylko do pewnego momentu, a potem wsiąść w pociąg albo zrobić sobie około dwugodzinny spacer w pięknej scenerii. Polecam to drugie, chyba że później niespodziewanie postanowicie wejść gdzieś wyżej, a to niemal pewne. Lepiej oszczędzać siły.
 

Miasteczko jest popularnym kierunkiem zimowego wypoczynku, narciarskim centrum – chociaż ceny mogą zwalić z nóg niejednego. Swoje filie ma tu wiele drogich firm, oczy aż rozszerzają się ze zdumienia. Otoczone dostojnymi alpejskimi szczytami, Zermatt właściwie ma trzy główne ulice. Potrzeba pół godziny, by dojść w każde miejsce. Tradycyjne alpejskie drewniane domy, poczerniałe od słońca, tworzą niepowtarzalny klimat. Najlepiej pojawić się tu w sierpniu w okolicach narodowego święta i być świadkiem tradycyjnego pochodu. Stroje z epoki, hałaśliwa tradycyjna muzyka, alpejskie powietrze... Jednak Zermatt to przede wszystkim otaczające go góry – to przecież idealne miejsce wypadowe na lekki trekking czy zaawansowaną wspinaczkę, nie wspominając o nartach. Lodowiec latem nigdy nie przestanie robić na mnie wrażenia. Kolejki zabierają chętnych najwyżej w Europie, jedna z nich aż do Klein Matterhorn, wysoki na 3883 m n.p.m. Za taki widok można zabić.
 

Właściwie miałam tylko jeden powód, żeby dołączyć Zermatt do listy miejsc, które muszę zobaczyć będąc w Szwajcarii. Nie wiedziałam wtedy jeszcze o zaskakujących drewnianych domach, brukowanych uliczkach, wszechobecnym uśmiechu i szwajcarskich flagach na każdym kroku. Chodziło tylko o Matterhorn, górę, która zawładnęła mną dawno temu. To dzięki niemu Zermatt jest dziś tym, czym jest – miasteczko zostało odkryte dzięki wspinaczom. Przede wszystkim jest to zasługa legendarnego Edwarda Whympera, pierwszego zdobywcy.
 

Matterhorn, włoskie Monte Cervino (szczyt leży na granicy obydwu państw), nie wybacza. Piękno zawsze ma swoją cenę. Kusi i zapędza w pułapkę. I nie chodzi o to, że jest wybitnie trudny, bo to delikatne nadużycie – ale nadal jest celem niedoświadczonych wspinaczy, skuszonych jego strzelistym kształtem i sławą. Stąd wiele śmiertelnych wypadków. Czarna seria trwa w najlepsze od wieków, nawet wyprawa pierwszych zdobywców wróciła uszczuplona o cztery z siedmiu osób. Doskonale rozumiem ten dziwny pęd. Miałam za mało czasu, by do końca spełnić swoje marzenie, został jeszcze kawałek. Za to po drodze przekonałam się, że klapkowi turyści z torbami na ramię znajdują się także w Alpach, pod jednym z groźniejszych szczytów Europy. Nie bez kozery mijały mnie czarne motyle, zły omen dla ludzi gór.

  • The Matterhorn, somewhat veiled in clouds, overlooking the Gornergrat ski slope above Zermatt in Switzerland's Alps. The Matterhorn, somewhat veiled in clouds, overlooking the Gornergrat ski slope above Zermatt in Switzerland's Alps. (Doc Searls, Some rights reserved, https://www.flickr.com/phot...)
  • Matterhorn z Zermatt w sierpniu. Niestety po podejściu ponad tysiąca metrów przyszła mgła. Matterhorn z Zermatt w sierpniu. Niestety po podejściu ponad tysiąca metrów przyszła mgła.
  • gdzieś na szlaku gdzieś na szlaku
  • typowa alpejska zabudowa typowa alpejska zabudowa
  • małe jest piękne małe jest piękne

Mówi się o tym we wpisach (lub komentarzach do nich):